środa, 28 kwietnia 2010

Zagłębie 0:0 Śląsk - raport meczowy

ŚląskNet.com: "To był mecz godny miana derbowej potyczki regionu. Oba zespoły wyszły na murawę zmotywowane i gotowe do boju. I od pierwszych minut meczu na boisku działo się sporo. Początkowo lekką przewagę miało Zagłębie, Śląsk zaś pozwalał się rywalowi wyszumieć, samemu czekając na dobrą okazję do kontrataku. Sporo było też walki. W pierwszym kwadransie gry sędzia Górecki aż osiem razy przerywał grę po nieprzepisowych zagraniach. Sygnał do ataku dało Zagłębie."

ŚląskWrocław.pl: "Gra wrocławskich piłkarzy nabierała rumieńców. Lobować Isailovicia próbował Ćwielong, ale najlepszą sytuację na objęcie prowadzenia zmarnowal Szewczuk, którego prostopadłym podaniem obsłużył właśnie „Pepe”. Nasz napastnik popędził na bramkę, spróbował strzału w krótki róg, ale nie trafił. Miedziowi nie pozostawali dłużni. Dobre zawody rozgrywał Kędziora, który najpierw minął zwodem Łukasiewicza i posłał piłkę tuż obok spojenia słupka i poprzeczki, a później wyłożył futbolówkę Micanskiemu, który przestrzelił. Kelemen musiał się za to wykazać po uderzeniach z drugiej linii Traore i Stasiaka."

Ekstraklasa.net: "W 74 minucie mieliśmy dziwną sytuację – pierwotnie sędzia odgwizdał rzut karny za faul bramkarza Śląska na napastniku z Lubina ale po konsultacji zmienił swoją decyzję każąc symulanta żółtą kartką. 3 minuty potem para Micanski-Traore wyprowadziła Zagłębie na prowadzenie. Cztery minuty potem Adrian Błąd, który pojawił się 10 minut wcześniej na boisku zobaczył drugą żółtą kartę i zakończył swój udział w meczu. Gdy wydawało się, że Zagłębie wygra w tym spotkaniu, przepięknym strzałem popisał się Sebastian Mila."

Przed meczem

Trzeba przyznać mediom, że potrafiły wytworzyć odpowiednią rangę wokół derby Dolnego Śląska. W gazetach co prawda nie było wielkich wkładek, ale pojawiły się obszerne artykuły, wywiady i zapowiedzi. Fajnie, że tym razem pora meczu (LigoMistrzowska) nie była wytłumaczeniem słabej frekwencji, ale wręcz katalizatorem przyciągającym fanów na stadion. Własnie, fanów.

Żenującą decyzją było ograniczenie liczebnosci biletów dla kibiców z Wrocławia. Wiem, że pewnie byłyby (większe) kłopoty z zapanowaniem nad taką grupą, ale z tego co wiesc niesie po różnych forach i stronach kibicowskich, policja oraz ochrona nie sprostały zadaniu. Myslę, że błędem był brak większego wstawiennictwa ze strony władz Śląska oraz interwencji w PZPN. Chociaż co Związek by zrobił? Wyciągnął nogi na biurko i dał odpowiedź w stylu 'robimy co możemy'. Jasne.

Mecz

Początek był nerwowy i niemrawy, ale myslę, że to akurat cechuje każde dobre derby i nie inaczej było z tymi naszymi, skromnymi. Spotkanie sprostało, a nawet chyba przerosło oczekiwania, ponieważ wbrew pozorom i obawom murawa nikomu nie przeszkadzała i nawet wyglądała lepiej niż ta na Oporowskiej. W Śląsku w pierwszej połowie dobrze spisywali się zwłasza Ćwielong, który robił dużo szumu (inna sprawa, że efekt był żaden), ale który to już raz z rzędu ekipa Tarasiewicza zaczyna mecz w '10'? Tomasz Szewczuk - napastnik, który ani nie potrafi stworzyć sobie sytuacji, ani wykorzystać podania kolegów, ani przydać sie w rozegraniu. Gdyby jeszcze bramki strzelał... Kartkę szybko obejrzał Wołczek, potem Mila co obu eliminuje z meczu przeciwko Lechowi Poznań w niedzielę. Obaj również grali beznadziejnie. Dobrze spisywał się Pawelec, Sztylka i, standardowo, Kelemen.

Druga połowa to już niestety ewidentne podkreslenie różnicy pomiędzy Zagłębiem a Śląskiem. Przede wszystkim widać było, że gospodarze mają trzech napastników, a każdy sobą cos reprezentuje. W odpowiedzi na ataki Lubina oraz przez kontuzję Madeja, Tarasiewicz zdecydował się na rzecz dosć niespotykaną - w 62 minucie na boisku pojawił się Sotirović i Śląsk zagrał wreszcie 4-4-2. Niewiele nam to dało. Nadal Zagłębie stwarzało zagrożenie, konstruowało ciekawsze akcje, a Śląsk próbował wyjsć z własnej połowy, ale bez żadnych ciekawych efektów.

Bramka była tylko kwestią czasu i choć dobrze sędziujący Górecki karnego Zagłębiu nie dał to już nie miał się do czego przyczepić jak gola strzelił Micański. Katastrofalny błąd popełnił Socha, ale do tego, że nawet mając dobry wieczór młody obrońca odstawi jakąs gafę już się przyzwyczailismy. Potem głupi błąd, drugi tego dnia, popełnił obiecujący Adrian Bład i wyleciał z boiska. Śląsk próbował atakować, ale to polegało na wymuszeniu rzutu wolnego i liczeniu na łut szczęscia. Cóż, żeby strzelić gola po jednym z tak wykonywanych stałych fragmentów gry przez Milę to szczęscie musiałoby przyjechać na Dialog Arenę kilkoma ciężarówkami.

W 89. minucie kolejne zamieszanie w polu karnym i wreszcie ktos w Śląsku wpadł na to, że można uderzać z dystansu. Najpierw spróbował Łukasiewicz, ale jego wolej wybił bramkarz, który już z plasowanym uderzeniem Mili nie miał żadnych szans. Klasowe trafienie słabego tego dnia pomocnika, które tylko dodało dramaturgii derby Dolnego Śląska. Dobre widowisko, w miarę sprawiedliwy wynik, a także emocje do samego końca - kibice oglądający to spotkanie (a znam wiele osób, które wybrały ten mecz zamiast Ligi Mistrzów!) nie mogą narzekać.

Reakcja pomeczowa


Może zamiast skupiać się na tym jakie konsekwencje powinny zostać wyciągnięte po tym spotkaniu przez Tarasiewicza, skupmy się na tym ile odebrały trenerowi wczorajsze derby. Przede wszystkim prawdopodobnie nie zagra z Lechem Celeban, z powodu kartek wypadł Mila i Wołczek. Czeka nas powrót Spahicia do obrony, również Sztylka zagra w tej formacji, a w linii pomocy swoje miejsce odnajdzie u boku Łukasiewicza Ulatowski. Szkoda, że rotacja w ofensywie jest beznadziejna. Bo kogo zaskoczy w tym sezonie Tomasz Szewczuk? Kto faktycznie liczy, że ten 'napastnik' poprawi swój bilans bramkowy?

Znęcam się nad tym piłkarzem, ale przecież to nie jego wina, że gra. Sotirović prezentuje się beznadziejnie, nie ma żadnego pomysłu, a momentami brakuje mu nawet woli walki. Mysle, że Tarasiewicz zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że w lecie potrzebuje całkowicie wymienić skład personalny formacji ataku, ponieważ inaczej jego umiejętnosci trenerskie będą poważnie kwestionowane.

Śląsk musi nauczyć się grać w przewadze, odnajdywać jakiekolwiek pojawiające się szansę w ofensywie. Niestety po raz kolejny mając liczebną przewagę nie prezentujemy się na tyle dobrze by choćby cień sytuacji został stworzony po przemyslanej akcji. To także jest typowo treningowa praca, a ja mam wrażenie, że własnie zajęcia u Tarasiewicza nie są w wystarczającym stopniu skoncentrowane na tych elementach taktycznych. Mam nadzieję, że sie mylę, choć te kilka treningów, które obserwowałem w tym sezonie nie napawa mnie wielkim optymizmem w tej kwestii.

Oceny

Oceny wczorajszego spotkania nie będą skomplikowane. Dzisiaj poziom zaprezentowany przez danego pilkarza będzie ozdwierciedlana przez pozycję w tabeli.

Kelemen 2/3 miejsce - pewne wyjscia z bramki, strzały łapał wszystkie, mądrze zachował się przy 'karnym', który próbował wymusić Błąd.
Wołczek 15 miejsce - niestety, ale on ma problemy z defensywą, a w ofensywie bezużyteczny. Do spadku?
Pawelec 5 miejsce - nie postawił wczoraj źle stopy, bardzo dobry mecz w jego wykonaniu na stoperze.
Sztylka 6 miejsce - solidnie i także bez kiksów czy złych interwencji.
Socha 9 miejsce - musi jeszcze sporo się uczyć, były momenty pozytywne, ale też negatywne, jak gol dla Lubina.
Łukasiewicz 8 miejsce - dobrze korygował swoje ustawienie w defensywie, dobrze asekurował, wreszcie przydatny w ofensywie
Dudek 11 miejsce - słaby mecz w jego wykonaniu.
Mila 10 miejsce - gdyby nie bramka wylądowałby w strefie spadkowej.
Madej 11 miejsce - niewidoczny w drugiej połowie, w pierwszej także zbytnio nie pograł.
Ćwielong 7 miejsce - obiecująca pierwsza połowa, trochę zagubiony w drugiej. Kilka udanych dryblingów.
Szewczuk 8 miejsce... w II lidze - z niego już pożytku nie będzie.
Sotirović 14 miejsce - blisko spadku, ale jest cień szansy na poprawę. Vuka cień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz